Categories: AzjaWietnam

Tam Coc i Trang An – piękno Wietnamu w pigułce!

Choć od naszej wizyty w Wietnamie mija rok i nadal jesteśmy w Azji, lubimy sobie powspominać tripa skuterem przez cały kraj. Jako, że dzisiaj mija rocznica sprzedania Tygrysa w Sajgonie, to dobra pora na pokazanie Wam ciekawego miejsca prosto z Wietnamu. Mowa o dwóch „systemach jaskiń”, a w zasadzie to rejsach małymi łódkami po pięknych jeziorach, gdzie jaskinie są tylko ciekawymi dodatkami. Zapraszamy na małą fotograficzną podróż do Tam Coc i Trang An!

Brzydota wietnamskich miast

Żeby zwiedzić Tam Coc i Trang An, należy dostać się do Ninh Binh – liczącego 160 tysięcy osób miasta niecałe 100 km na południe od Hanoi. Miejscowość sama w sobie jest jak inne wietnamskie mieściny – szara, okropna, śmierdząca spalinami. Naprawdę, chyba nigdzie nie widzieliśmy tylu miasteczek zrobionych na jedno kopyto co w Wietnamie. Komunizm pełną gębą.

Typowe wietnamskie miasto, mniejsze miejscowości wyglądają gorzej

Co więcej, do Ninh Binh przyjechaliśmy po kilkugodzinnej podróży z pięknego Cat Ba. Temperatura nam doskwierała, było około 13 stopni, a my tylko w bluzach, spodniach dresowych, przemoczeni od mgły. Nie są to idealne warunki do podróży skuterem, przez pierwszą godzinę po przybyciu do hotelu próbowaliśmy po prostu przestać się trząść. Potem poszliśmy na miasto poszukać czegoś do jedzenia, pod względem kulinarnym Ninh Binh też nie zachwycał (o wietnamskiej kuchni dobrze opowiedziała Aga w swoim wpisie).

Pierwszą oznaką ukrytego piękna Ninh Binh był nasz widok z okna. Pokój był skierowany w przeciwną stronę niż ciągnące się, ruchliwe i hałaśliwe miasto. Właściwie po horyzont rozciągały się idealnie płaskie pola ryżu, które w ładniejszy dzień musiały wyglądać naprawdę malowniczo.

Nawet jeśli jest szaro, to takie połacie wyglądają uspokajająco

Całe szczęście to był ostatni dzień „zimy”, w ciągu dwóch kolejnych dni zdążyło się naprawdę nieźle wypogodzić i temperatura już była w okolicach 20 stopni, do końca naszego pobytu w Wietnamie nie zeszła poniżej (w sumie passa trwa do dziś :D).

Tam Coc – malownicze okolice Ninh Binh

Okolice Ninh Binh są całkowitym przeciwieństwem samego miasta. Jedzie się pośród kolorowych pól. Jeziora są zaraz obok ulic. Kilka kilometrów dalej zaczynają się gęsto zarośnięte, wyrastające jakby znikąd strome pagórki, właściwie to prawie pionowe skały. Warto zostać tu na dzień-dwa i po prostu pośmigać sobie skuterem i chłonąć ten klimat wiejskiej Azji. Do tego dochodzą jeszcze piękne jaskinie, które można zwiedzić łódką. My wstrzeliliśmy się akurat w Walentynki, więc była specjalna okazja ;)

Najbardziej znanym kompleksem jest Tam Coc. Nazwa ta po prostu oznacza „trzy jaskinie”. Tak naprawdę są to bardzo niskie tunele wydrążone przez rzekę wzdłuż gór. Trzeba uważać na głowę podczas przeprawy! Jaskinie są tylko dodatkiem do pięknych pagórków i chillowego pływania łódką. O tym miejscu mówi się „mała Zatoka Ha Long”. Jak dla mnie to określenie jest trochę nie na miejscu, bo oba miejsca się znacząco różnią i porównywanie ich bezpośrednio może być krzywdzące.

W sumie skojarzenia z Ha Long mają jakiś sens

Zwiedzanie Tam Coc wygląda następująco: trzeba przyjechać na skraj jeziora, kupić bilety dla każdej osoby i oddzielnie na łódkę, podejść z numerkiem do odpowiedniej pani i tyle! Podróż trwa około trzy godziny, zależy od siły mięśni wiosłującej pani. Nam się trafiła babulinka najwolniejsza z możliwych. Przez większość trasy musiałem jej pomagać z wiosłowaniem, bo prąd rzeki był dla niej zbyt silny. I tak wszyscy nas wyprzedzali. Szczególnie w drodze powrotnej, gdy się już wszystko widziało, było to trochę męczące :P

Cennik w Tam Coc:

  • 120 000 VND za osobę (około 5 USD)
  • 150 000 VND za łódkę (niecałe 7 USD, do dwóch osób i dzieci)

Łącznie za łódkę z dwoma pasażerami kwota zamyka się poniżej 20 USD, co jest świetną ceną za widoki, jakich uświadczymy.

Warto przyjechać tu z samego rana, zanim dotrą wycieczki z Hanoi. Wtedy na rzece może zrobić się tłoczno. W połowie lutego było jeszcze w porządku, ale słyszałem narzekania, że w szczycie sezonu jest gorzej.

Na Tam Coc nie było tłoku, tylko czasami mijaliśmy się z innymi łódkami

W Tam Coc trochę irytujące są dwie rzeczy. Po pierwsze – wiosłujące panie są mocno nastawione na napiwki. Rozumiem, że mogą dużo nie zarabiać, ale zatrzymywania się kilkadziesiąt metrów przed końcem trasy i chamskie wyciąganie ręki po dodatkowe pieniądze trochę mnie zniesmaczyło. Tym bardziej, że naprawdę musiałem się dużo nawiosłować i w sumie powinniśmy się tym napiwkiem podzielić :P

Druga kwestia też wiąże się z próbą wyciągnięcia pieniędzy od turystów. W węższej części przeprawy ustawione były łódki pełne różnych towarów, od wody po słodycze i pamiątki. W naszym przypadku panie nie były natarczywe, ale też czytałem opinie, że potrafią bardzo chamsko wciskać rzeczy turystom. Wietnamczycy muszą się jeszcze trochę nauczyć kultury względem przyjezdnych.

Trang An – młodsza, bardziej spektakularna siostra Tam Coc

Od razu po Tam Coc pojechaliśmy na drugi, nieco mniej popularny rejs – Trang An. Tutaj mamy jeszcze ładniejsze widoki, jeszcze więcej jaskiń, świątynie do zwiedzania po drodze i nieco bardziej zróżnicowaną trasę – w Tam Coc płynie się tam i z powrotem, a tu się robi coś na kształt koła.

Skoro wszystko jest tu lepsze, to czemu Tam Coc było pierwsze i jest bardziej popularne wśród zachodnich turystów? Chodzi o autentyczność. Trang An zostało stworzone częściowo w sztuczny sposób. Większość tutejszych jaskiń była zbyt niska, żeby można było przez nie przepłynąć. Postanowiono je poszerzyć i w ten sposób powstała ta malownicza trasa. Czy to dobry krok czy zbyt duża ingerencja w naturę? Decyzję pozostawiam Wam.

Normalnie ta jaskinia nie była tak wysoka

Ponadto na trasie znajdowały się dwie świątynie, gdzie można wysiąść, pozwiedzać i wrócić na łódkę po drugiej stronie pagórka. Zastanawialiśmy się, skąd one się tam wzięły. Potem się okazało, że to kolejne atrakcje turystyczne zbudowane zgodnie z upodobaniami Wietnamczyków i Chińczyków. Może to wina późniejszej pory, ale było tu nieco tłoczniej. Momentami hałaśliwi Chińczycy potrafili dać w kość, ale nie było tragicznie.

Rejs tutaj też trwa 2,5 godziny. Nie trzeba wiosłować, bo też nie ma takich silnych prądów co na Tam Coc. Natura jest nieco bardziej zróżnicowana, poza górami trafia się na tereny bagniste, moczary.

Cennik w Trang An:

  • 100 000 VND za osobę (ok. 4,5 USD)
  • 200 000 VND za łódkę (ok. 9 USD, do czterech osób)

Tak samo jak w Tam Coc, jeśli chce się wypłynąć w dwójkę, cena zamyka się w 20 USD. Tutaj nie ma takiego parcia na napiwki (nawet pod koniec wypełnia się ankietę, gdzie pada pytanie o to, czy byliśmy proszeni o tipa), ale i tak zostawiliśmy równowartość paru dolarów, bo pani była bardzo miła i próbowała nam łamanym angielskim opowiadać o trasie.

Czy warto wybrać się zarówno do Tam Coc i Trang An? Moim zdaniem tak. Różnice między dwoma rejsami są może symboliczne, ale takiego rodzaju kontaktu z naturą nigdy za wiele! Wieczorem byliśmy wymęczeni całym dniem pływania, ale bardzo nam się to podobało. To coś w stylu spływu kajakowego, ale mniej aktywnego fizycznie, raczej z podziwianiem widoczków.

Widoki na Trang An były nieco bardziej spektakularne

Tam Coc, Trang An – fotogaleria

Nie piszę już nic więcej, lepiej pokazać zdjęcia. Mam nadzieję, że trochę odzwierciedlą klimat leniwego pływania po wietnamskich wodach. Tak w ogóle to byłem przekonany, że napstrykaliśmy ich więcej, ale chyba byliśmy zbyt zajęci chłonięciem tego wszystkiego :)

Zaczynamy od Tam Coc. Z jednej strony stromo, z drugiej płasko

Farmerka ciężko pracująca na polu ryżu

Kapliczka spotkana po drodze (autentyczna, nie pod publiczkę)

Przepiękna trasa, może budzić skojarzenia z Nową Zelandią

Damy radę? Jedna z trzech jaskiń

Daliśmy, ale było ciasno!

Po lewej widać pola ryżu. Wszystko musi być doglądane przez rolników

Miejsce jak z pocztówki!

Musiałem wiosłować więcej, niż miałbym na to ochotę . Pani z tyłu nie odpoczywa, po prostu wiosłuje nogami

Obwoźne targowisko

Aga (i jakieś widoczki w tle)

Piękna gra świateł na stropie jaskini

Selfie na koniec rejsu po Tam Coc

Pora na Trang An

Selfie musi być!

Ciekawe, jak gęsto porośnięte były te skały

Więcej widoków z Trang An

Aga odkryła wbudowane w telefonie filtry :P

Wincyj filtrów!

Postoje w świątyniach były trochę na siłę, niczym się one nie wyróżniały

Klasyczna wietnamska świątynia

Natura zawsze sobie poradzi

Chociaż tu sklepienia były wyższe, momentami i tak trzeba było uważać na głowę

Na szczęście rzadko mijaliśmy się z głośnymi Chińczykami

Kolejna “zabytkowa” świątynia zbudowana pod turystów z Chin i Wietnamu

Klimat jak z Czasu Apokalipsy

Powoli zbliżamy się do końca

Jeszcze pożegnalne selfie i wysiadamy!

Przemek PJ Jarząbek

Lubię się dziać. Regularnie wpadają mi do głowy szalone pomysły. Często je realizuję. Zazwyczaj kończy się to happy endem. Uwielbiam podróżować - zwiedzać nowe miejsca i odkrywać na nowo stare, poznawać inne kultury. Przejechałem 20 000 km autostopem. W ciągu ostatnich kilku lat odwiedziłem ponad 30 krajów. Ukończyłem 4 maratony. Umiem żonglować. Rajcują mnie festiwale muzyczne, a Przystanek Woodstock zawsze będzie w moim sercu. Uwielbiam oglądać filmy i seriale oraz o nich rozmawiać.

View Comments

Share
Published by
Przemek PJ Jarząbek

Recent Posts

Cytadela w Spandau – Berlińskie Kąski

Mieszkamy w stolicy Niemiec już ponad pół roku i od wtedy napisaliśmy tylko jeden wpis.…

5 lat ago

„Coś się kończy, coś się zaczyna”, czyli koniec przygody i początek nowej

Rok 2019 to rok dla nas wyjątkowy, ponieważ nadal nasza azjatycka przygoda jeszcze wtedy trwała,…

5 lat ago

Podwodne atrakcje Coron – mały raj na Filipinach

Nie licząc jednodniowego pobytu w zatłoczonej Manilli, naszym pierwszym poważnym przystankiem na mapie Filipin była…

6 lat ago

10 „dziwnych” obyczajów i zachowań Tajów

Wybierając się do Tajlandii z pewnością usłyszycie wiele o uśmiechu i łagodności Tajów, o tym…

6 lat ago

To już rok! Podsumowanie życia w Azji

Dokładnie 22 stycznia 2018 roku wylądowaliśmy w Bangkoku i wówczas rozpoczęła się nasza azjatycka przygoda.…

6 lat ago

Skuterem przez Wietnam – poradnik dla początkujących

Wyobraźcie sobie najbardziej roszczeniowy, stereotypowy typ rowerzysty – gościa, który jest przekonany, że mu wszystko…

6 lat ago