Zaczął się wrzesień (w Polsce oznacza to rozpoczęcie roku szkolnego, w Tajlandii natomiast powoli kończymy pierwszy semestr), a co za tym idzie, skończyły się dwa miesiące monotonnego ubioru. W lipcu ubieraliśmy się na żółto – z okazji urodzin Króla, a w sierpniu na niebiesko – z okazji urodzin Królowej, które jednocześnie oznaczają także tajski Dzień Matki.
Kolory w Tajlandii odgrywają w społeczeństwie bardzo dużą rolę. Każdy dzień tygodnia ma przypisany swój własny. I nie mówię tutaj tylko o zasadach ubierania się w mojej szkole, o których już wspominałam wielokrotnie, ale o powszechnej tradycji obecnej w całym kraju. Wyznaczone barwy nawiązują do tradycji kalendarza astrologicznego. Tajowie urodzeni w danym dniu mają więc swój osobisty, szczęśliwy, urodzinowy kolor. Kolorem Króla, jak już wspomniałam, jest żółty. Co oznaczało dla mnie, jako pracownika rządowej szkoły, codzienne ubieranie się w tym kolorze, przez cały lipiec.
Ale nie dotyczyło to tylko nauczycieli. Aby oddać szacunek Królowi, na żółto ubierali się również mieszkańcy, wiadomo że nie wszyscy, ale nie dało się nie zauważyć powszechnej wówczas tej jednej barwy na ulicach (chociażby u lokalnego sprzedawcy szaszłyków). W sklepach, na targowiskach wiodły prym żółte odcienie. W galeriach handlowych, na głównych wystawach, przodowały ubrania tegoż koloru. No i nic w tym dziwnego. Tajowie bardzo szanują monarchię. A urodziny Króla to narodowe święto.
Król obchodził urodziny pod koniec lipca. W związku z tym wydarzeniem mieliśmy długi, czterodniowy weekend (od piątku do poniedziałku). Zatem w czwartek w szkołach odbywały się główne uroczystości. Ostatnie dwa tygodnie lipca wrzały od przygotowań. Dzieci uczyły się piosenek i ćwiczyły swoje role na przedstawienia, a tajscy nauczyciele zajmowali się dekoracjami. Ceremonia oczywiście odbyła się na olbrzymim placu flagowym przed głównym budynkiem szkoły. Teren zapełniony był dziećmi, ich rodzicami, pracownikami szkoły, a także mnichami buddyjskimi, którzy w podobne, ważne święta, przychodzą po dary, wówczas ofiarowywane im na masową skalę.
Uroczystość rozpoczęła się wyjściem wszystkich zagranicznych nauczycieli (ubranych oczywiście na żółto) do przedniego rzędu. Staliśmy na baczność obok siebie w jednej linii, przed wizerunkiem Króla. Za nami w równych rzędach obecni byli uczniowie. Następnie pojawili się tajscy nauczyciele, którzy ustawili się w pierwszej linii, zaraz przed nami (ci z kolei ubrani byli w oficjalne, białe uniformy). Z samego przodu stał Dyrektor szkoły w asyście dwóch, ważnych rangą, pracowników administracyjnych. Zaśpiewano hymn Tajlandii, oddano hołd Królowi, a potem wysłuchano długiej przemowy. Po tej części mogliśmy wrócić na swoje miejsca, a dzieci zaczęły śpiewać piosenki.
Następnie odbyło się przedstawienie na cześć Króla, przygotowane przez dzieci. Na sam koniec odśpiewano jeszcze wiele piosenek. Po uroczystościach oczywiście nie było lekcji. Dzieci ze starszych klas i ich nauczyciele (w tym także ja), wybrali się z olbrzymimi workami na śmieci poza teren szkoły i spędzili popołudnie na sprzątaniu.
12 sierpnia swoje urodziny obchodzi Królowa Tajlandii (matka obecnego Króla). Ten dzień został również ustanowiony na narodowy Dzień Matki. Także wszystkie tajskie mamy obchodziły wówczas swoje święto. Temu dniu przypisano kolor niebieski, więc przez cały miesiąc ubieraliśmy się oczywiście w tym kolorze (co ciekawe, osobistym kolorem Królowej wcale nie jest niebieski, a purpurowy). Podobnie jak to miało miejsce w lipcu, cały kraj zdominowany był przez ten jeden kolor. Na ulicach wszędzie widniał wizerunek Królowej.
Uroczystości w szkole były bardzo podobne do tych z okazji urodzin Króla. Z tą różnicą, że wszystkie matki zostały docenione. Przygotowane było dla nich specjalne miejsce, gdzie robiły sobie zdjęcia ze swoimi pociechami. Bardzo podobało mi się wzruszające przedstawienie dziewczynek o ważnej roli mam w naszym życiu.
Zadziwiający był także długi śpiew jednej uczennicy, która na klęczkach w asyście kilku koleżanek, śpiewała (nieprzerwanie!) do wizerunku Królowej przez około 40 minut (sic!).
Po południu nie mogły odbyć się normalne lekcje, ponieważ większość matek zabrało swoje pociechy ze szkoły, aby spędzić z nimi ten ważny dzień :) Z resztą uczniów oglądaliśmy w klasie kreskówki i teledyski.
Ciekawostka: tajskie dzieci zdecydowanie wolą słuchać muzyki, tańczyć i śpiewać (i oczywiście oglądać teledyski), aniżeli oglądać bajki lub filmy.
I tak upłynęły mi dwa wyróżniające się miesiące w tajskim roku szkolnym. W sierpniu dzieci miały również egzaminy ze wszystkich przedmiotów, a musicie wiedzieć, że ich oceny świadczą nie o nich samych, ale o ich nauczycielach! Jeśli dziecko nie zdało – oznacza to winę nauczyciela. Były to więc dla mnie również pracowite miesiące ;) Teraz odbywają się przygotowania do końcowych egzaminów z semestru pierwszego, które odbędą się początkiem października. Zapowiada się więc bardzo intensywny wrzesień, ale za to bardziej kolorowy ;)
Mieszkamy w stolicy Niemiec już ponad pół roku i od wtedy napisaliśmy tylko jeden wpis.…
Rok 2019 to rok dla nas wyjątkowy, ponieważ nadal nasza azjatycka przygoda jeszcze wtedy trwała,…
Nie licząc jednodniowego pobytu w zatłoczonej Manilli, naszym pierwszym poważnym przystankiem na mapie Filipin była…
Wybierając się do Tajlandii z pewnością usłyszycie wiele o uśmiechu i łagodności Tajów, o tym…
Choć od naszej wizyty w Wietnamie mija rok i nadal jesteśmy w Azji, lubimy sobie…
Dokładnie 22 stycznia 2018 roku wylądowaliśmy w Bangkoku i wówczas rozpoczęła się nasza azjatycka przygoda.…